Mainstream

BaronQuest5 Pomysły młodzieży

BQ5

Pomysły młodego Baroństwa, w szczególności Pani Dyrektor. O tym co tam za pomysły mają pociechy i dlaczego jest to ważne w kontekście co dalej z tą infrastrukturą robić pod gilotyną przyszłego otwarcia granicy do wyduszenia jakichkolwiek zwrotów z Ukrainy przy zdemolowaniu rynku żywności. Bo do tego tak czy siak dojdzie. Żelaza już Ukraińcy nie sprzedadzą, bo zbudowali sobie oligarchię, która okazała się niezdolna do obrony stanu posiadania nawet wobec drugiej armii pierwszej fazy awantury o wpływy.

Młodzież ma jakieś pomysły. Panicz prowadzi własny interes rozrywkowy, popularny, z dobrymi notami, kombinuje i ma do tego serce (nie wiem czy do kombinowania, ale do tego co robi). Wzorem ojca pakuje w to wszystko co z tego zarobi, więc jak każdy MiŚ ma niebankowalny majątek (to u nas powszechna przypadłość, twierdzenie ile się na maszynkę do drukowania wydało nie ma znaczenia, bo są one niezbywalne za więcej niż kilka centów od dolara – tak jak Pan Baron PGR kupował). Infrastruktura i wyposażenie to takie niekończące się świnki-skarbonki, których nie ma sensu rozbijać bo zostanie tylko skorupa świnki. Tego prostego faktu nie ogarniają biurwokraci, więc stają na głowie, żeby przylepić jakieś kwoty przymusu i zlicytować przedsiębiorstwo, które ma tyyyyle środków trwałych, w rezultacie czego ludzie tracą robotę, przedsiębiorcy firmy, a urzędasy i tak g z tego co mają, a ludzi bulwersują. Na szczęście widać pierwsze objawy otrzeźwienia i pierwsze jaskółki obezwładniania siły żywej gangu orzełka się zdarzają. Nie na taką skalę jak w krainach większego postępactwa, gdzie zdarza się wysadzić urząd skarbowy i jawnie tworzyć NGZy, ale wszystko przed Niedorzeczem. Panicz pewnie będzie miał więcej pomysłów, i coś czuję pismo nosem, że to będzie jakiś military shop doklejony do obecnego biznesu rozrywkowego, bo skoro już musi kupować hurtowo, to może kupić więcej i sprzedawać. A krok po kroku dojdzie, że wile dupereli obsługowych, które popełnia obecnie w warunkach spartańskich można popełniać w nieco lepszych warunkach. Wszystko z czasem.

Pani Dyrektor zaś kombinuje jak tu użyć darmowych hal poza sezonem na powierzchnie magazynowe. Co prawda od standardu przemysłowego to one trochę odstają, ale kierując się z infrastrukturą w tę stronę (sama i tak potrzebuje magazynu suchego, więc dlaczego nie?) oraz zdolnościami do operowania magazynem (widlaki i tak się rozmnożą, bo nie można tak szastać kosztownymi prologodzinami) oraz zdolnością załadunku (firma i tak już ma) może coś z tego być. Ze względu na wiek Pani Dyrektor spodziewam się tego raczej jako sprawdzenia sił aby się otrzaskała (może nie zarobi, może mało straci) i dowiedziała się jak to się je na magazynowaniu cudzego. Zanim zacznie kombinować z handlem co by tu własnego ogarniać wysyłkowo poza sezonowym waranem. Metr handlu lepszy od kilometra dobrej roboty, ale tylko na niewysyconym rynku, a czasy kiedy robiliśmy hopsztyliony na handlu po komunie, a sprzedaż & marketing były na topie dawno minęły. Obecnie to kopanie się z platformami sprzedażowymi i donosami.

Baroństwo jest akurat socjalne i handel jest tym co może się młodzieży udać pod warunkiem wolumenu, a do tego infrastrukturę mają, bądź po dozbrojeniu mogą mieć. Ma to tę zaletę, że przedsiębiorstwo będzie miało jakąś szkieletową załogę stałą, infrastruktura z musu będzie utrzymywana bo będzie potrzebna, a co za tym idzie ogarnianie bajzlu sezonowego będzie odbywało się z biegu jałowego, a nie z innego silnika przy gazie wciśniętym do podłogi z bieganiem w panice, czego to kto nie ogarnął zanim się zaczęło.

Pani Dyrektor wylosowała się kulka z hurtownią budowlaną, która potrzebuje dużo suchego miejsca akurat poza sezonem na warana. Kupuje się tanio i dużo, sprzedaje na sztuki drożej i trzeba do tego zaprząc logistykę wysyłkową (czasami ciężką, bo kafelki rzucane przez DPD na trawnik mogę nie przejść) co akurat Pani Dyrektor i tak ogarnia w sezonie na co dzień w interwałach o wiele krótszych od tych jakie dominują obrót budowlanką. Dość szybko się przekona, że klienci będą pytali o różne usługi na tym materiale, ponieważ sami nie mają jak czegoś zrobić (a czasem są to drogie produkty tylko dlatego, że trzeba wymóżdżyć jak się je robi, na które przypadeczkiem mam rozwiązania obniżające koszty dwucyfrowymi mnożnikami). Tyle że wtedy trafi na wyeksploatowane złoże lokalne jakichkolwiek kwalifikowanych proli, które pokolenie Pana Barona skutecznie wykurzyło z okolicy taniością i pańszczyźnianymi stosunkami. Poznałem kilka okolicznych przedsiębiorstw i doprowadziły one do takiej patologii, że nie mają nawet kogo zniewolić.

Pani Dyrektor jest akurat istotną nadzieją Baroństwa, ponieważ Pan Baron jak to samiec zdobywca ma przypadłość opisywaną w kilku tekstach – firma mu musi rosnąć. Odniósł suckes i obecnie folwark jest tak przeinwestowany, że nie ma kim ogarnąć infrastruktury. QOL na prowincji jest wyjątkowo pod psem. Za to samice akurat wyśmienicie sprawdzają się administrowaniem firmą na plateau, kiedy trzeba utrzymać stabilną proporcje przy stagnacji. Bo nie łudźmy się – żywnościówka nie ma jakiegoś rynku do zdobycia po nakarmieniu wszystkich głodnych. To stabilna branża, ludzie zeżrą mniej więcej tyle samo r/r i co najwyżej zmienią jedno piwo na inne, albo zmienią kolor krowy na czekoladzie, ale napojów, mięsa i czekolady zeżrą mniej więcej tyle samo r/r. Zmiany w konsumpcji owszem istnieją, ale nie są gwałtowne.

Szanowni rodziciele – Pan Baron z Panią Baronową co prawda uważają, że nachapali tyle, że mogą się położyć. Ale to tylko złudzenia (miałem takie kilka razy, a później rynek zasadzał mi na podbródek i na deskach się budziłem, po kilku razach uznałem, że kiedy mi się taka myślozbrodnia zwiduje, to należy zacisnąć zęby, bo zaraz z partyzanta coś mi na łeb spadnie) bo Panu Baronu widzą się wydatki (w kwadraty), dzieciom też się coś uwidzi, wnuki się trafią, Pani Baronowa też coś wymyśli, któremuś nie wyjdzie jakiś interes, a na koniec jeszcze jakiś Fajsal (zakupowiec z korpory) z korpory powie, że ma od UA taniej i żeby se Pan Baron sam tego warana zeżarł. Wtedy po przeliczeniu na oczekiwaną długość życia wyjdzie Panu Baronu, że chyba sobie do dni ostatnich na rozgrzanym piasku nie poleży, dzieci przyjdą kopnąć geronta w zad pokrzykując “wstawaj dziadu! znowu kapitalizma trzeba budować, raz to zrobiłeś to będziesz do końca życia robił! Bo Ci wychodzi!”. Tak coś czuję będzie. Ponieważ rynek zorganizowany jest jedynie po to, aby skutecznie nas zaganiać do roboty każdym możliwym sposobem, i nawet jak się cwanie rozłoży assety, to w przypadku odpowiednio skonstruowanego “niespodziewanego” kryzysu to nagle okaże się, że dewaluacja jakaś tam jest, ale na pęknie paska jesteśmy gotowi – mamy szelki, tylko że pomimo wzrostu wycen dajmy na to brzdęku okazuje się, że… strona podażowa nie dopisała i nie ma co kupić, ale mamy spadochron, tylko obrót wirtualnymi “walutami” też nagle wpadł pod walec regulacji i nie da się ich użyć w oczekiwanym zakresie. Kryzys podażowy na niewolnikach już Pana Barona zaczął dotykać, prąd dowożą lichy, ale jeszcze dowożą, a z globalnego ocieplenia Pan Baron musiał sobie przypomnieć co zrobić z waranem kiedy wszystko skute lodem, bo z dzieciństwa pamiętał. Zawsze jakaś kłoda spadnie na łeb.

Zresztą Pana Barona nie zostawiłbym na plaży na dłużej, bo tam jest piasek, poleży taki parę tygodni i przyniesie cement, wodę znajdzie, a dalej to już wesoła twórczość miłośnika betonu.

Jest jeszcze najmłodsza Baronówna. Charakter po Ojcu, ale w kategorii dzieci jest najmłodsza i (co chyba normalne u neurotypowych nastolatek, ale hominid agrarny chyba ma tak bardziej z braku selekcji) jakoś tak żyje przeświadczeniami, wrażeniami i dziecięcą konstrukcją świata na poziomie klocków lego. Niby realizuje jakieś działania w przedsiębiorstwie, ale dopiero się tego uczy, a że charakter i nawyki po szanownym rodzicielu to próbuje tak samo rzucać zaklęciami (tak jakby produkcja była wolitywna i nie miała nic wspólnego z logiką & termodynamiką oraz przyczynowością). Pan Baron ma tak samo (bo w Małym MiŚiu działało), ale z racji doświadczenia wie, że to nie jest skalowalne, natomiast Baronówna się tego nauczyła i pod rygorem Pani Dyrektor rozbija się o dyscyplinującą rzeczywistość (raz się nawet rozbiła o mnie, bo akurat miała słabszy dzień; a ja niestety jestem zaprawiony w bojach z korpobiurwą poważniejszego sortu to zanim ogarnąłem, że potykacz odpaliło biedne dziecię miałem już odpalone sekwencje zaczepno-obronne na korpobiurwę przywołując do porządku w czyim interesie d zawracam). Z tym rozbijaniem się o rzeczywistość jestem przyzwyczajony wdrażać dzieci dekadę wcześniej krok po kroku demontując im wyobrażenie o świecie z klocków lego. Niby mnie korposzczur od psychologii rozwojowej za to opier… ale to konkurencja dla sukinsynów, więc oczekuję, że mój potomek będzie zjadliwszą zarazą ode mnie.

Kiedy już Baronówna ogarnie repertuar zaklęć z podziałem na skuteczne i bezcelowe (a to akurat szybko jej pójdzie, bo sprawdza co wolno i co działa) może być pierwszorzędnym wyjadaczem działu sprzedaży. Jak jeszcze Pani Dyrektor wdroży Jej systematyczność (na razie przebieg zmienności zachowań jest właściwy dla nastolatki, więc co chwilę się inny nastrój losuje z czym nie należy walczyć, tylko przeczekać aż biologia się ustabilizuje, dzieci co prawda nie są przekonane, że kiedykolwiek będą starsze, a co za tym inne, ale praktyka uczy, że czas płynie w mniej więcej jednym kierunku) i zapewne sama znajdzie sobie jakiś obszar do podbicia tymi metodami.

Ponieważ pomysły młodzieży związane z obecną infrastrukturą folwarku ograniczają się raczej do Pani Dyrektor to pozostaje się skupić na nich. Są co prawda jakieś interesy uboczne, ale księgowy nie pochwala rezultatu, w ostateczności są one używane jako QOL i podparcie folwarku usługami pobocznymi w sezonie. Pani Dyrektor tam też działa, ale to raczej takie przygotowanie do zawodu, a nie trzepanie istotnych cyferek. Jednakże daje Jej pojęcie o tym, że branże usługowe mają inną marżowość, a co za tym idzie inną strukturę kosztów i rozkurzu.

Skupiając się na infrastrukturze do bieżących pomysłów Pani Dyrektor należy zwrócić szczególną uwagę na jej uniwersalność. Tak czy tak w przedsiębiorstwie trzeba to i owo składować, więc tak czy tak trzeba będzie wydzielić przestrzenie magazynowe, a za tym idzie infrastruktura magazynowa (czyli regały po kilka metrów oraz urządzenia operujące na takich regałach). Co w zasadzie jest tym samym, czego folwark i tak potrzebuje przy obecnej działalności sezonowej. Również w celu ograniczenia liczby przepalanych prologodzin, przepalanego w magazynowaniu rozkurzu (wprost – strat na bajzlu), a co za tym idzie spadającego na głowę Pani Baronowej czworaków dla niewolnych, nałapania ich odpowiedniej ilości w siatkę, oraz po zmniejszeniu ich ilości przy celowym wyzysku (a nie marnowaniu garba na transporcie) mniejsze obciążenie karbowego i Pani Dyrektor w zarządzaniu małpami dzikimi. Jeśli przy okazji powstanie jakieś stałe stanowisko dla ogarniającego poza sezonem infrastrukturę hali tym lepiej – będzie jaka kadra na sezon, i ktokolwiek będzie się w tej infrastrukturze orientował na bieżąco odnośnie “co tu jeszcze nie działa”.

Tak sobie myślę, że zarówno na potrzeby przedsiębiorstwa jak i pomysłu z budowlanką może dojść do wynajmu maszyn, bo za nic nie mogę sobie wyobrazić jak na takie zadupie elektryk przywozi zwyżkę żeby wymienić jarzeniówki na dużej hali. A przy obecnym prądzie trup się ściele po jarzeniówkach gęsto. Co akurat może skutkować kolejną specjalizacją Pani Dyrektor – trzeba napisać podanie o jałmużne na eko-oświetlenie energooszczędne i zamienić całe to ustrojstwo na ledy. Oczywiście jeśli Kapitan będzie tak łaskaw, bo przecież biedny rolas za nic w świecie sam ledów nie kupi (są drogie). Ale że niemieckie firmy z nowym gubernatorem plantacji się kochają, wyniki mają słabe, a ledy akurat by sprzedali to zapewne znajdą się dla nich środki z braku planu przebudowy i niedorozwoju. Jakby się ta pięciolatka w Reichu nie udała, to może dojść do straszliwych brewerii – jakaś Niedorzeczna firemka wykupi niemieckie linie do produkcji ledów i z niedorozwoju Generalnej Guberni nici, sami sobie zrobią i sami sobie zapłacą ze skarbca Rzeszy, a to byłby skandal, żeby murzyńskość tak kiwała herrenvolk.